Ostatnio nie miałem zbyt dużo czasu by pisać. Zresztą - o czym tu pisać? O tym, że tak źle nie było od kiedy kibicuję Sportingowi? No, nie było. To oczywiste. Mniej oczywiste dla władz Sportingu wydają się cele na ten sezon, który w większej cześci został już totalnie zmarnowany. Zespół odpadł z Ligi Europejskiej w dramatycznym stylu (ostatnie mecze w grupie z Videotonem, FC Basel i Genkiem nikomu nie przyniosłoby chluby), zupełnie stracił szansę na mistrzostwo kraju (a może i nawet na udział w europejskich pucharach w przyszłym sezonie), odpadł z Pucharu Portugalii oraz, po wczorajszym, przegranym meczu z Rio Ave (3:0 - przyp.autor), z Pucharu Ligi. Zresztą, wystarczy spojrzeć na to, co napisał Tom Kundert, człowiek zajmujący się portugalską piłką nie od dziś.
Czyja to wina? Najpewniej piłkarzy, ale przecież sami tu nie przyszli, prawda? Nie stali w kolejce przed bramą główną na Alvalade i nie prosili o zatrudnienie. Wymienienie więc nazwiska któregokolwiek z piłkarzy w kontekście porażek i obarczanie każdego z osobna nie ma sensu. Wszyscy są winni porażek w takim samym stopniu. Absolutnie nikt nie zasługuje na jakiekolwiek tłumaczenie, wybielanie, zdejmowanie z niego odpowiedzialności. Na ten moment na Alvalade nie ma drużyny. Ci panowie nie pójdą za sobą w ogień, jeden drugiego nie będzie bronił, kiedy trener potraktuje go niesprawiedliwie. Wszyscy - cytując byłego gracza Legii Warszawa, Wojciecha Kowalczyka - nadają się do pchania karuzeli, względnie do mieszania bigosu łokciem.
W całym tym balaganie trzeba o niektórych sprawach mówić niestety głośno, choćby o zawodnikach, po których spodziewano się nieco więcej. Przywołam tylko jedno nazwisko. Gdyby wszystkie nieudane decyzje, nieudolne zarządzanie i błędy zarządu Sportingu i prezydenta Godinho Lopesa potrafiły się zmaterializować, powstałby Elias. To taka mała wizytówka rządów obecnego prezedenta. Niedawno zawodnik ten, kupiony z Atletico Madryt za 8 milionów euro, stwierdził na łamach prasy, że nie jest szczęśliwy w Lizbonie i chętnie wróci do ojczyzny, do Brazylii, tam chciałby grać w drużynie, która walczy o tytuł mistrzowski, co najpewniej przybliży go do występów w reprezentacji tego kraju. Słusznie stwierdził jeden z kibiców Sportingu, że powołanie Eliasa do kadry Brazylii musiałoby być skutkiem braku jakichkolwiek zawodników do gry w kadrze tego kraju, ale dzielny Brazylijczyk myśli widać inacej. Ja ze swojej strony jestem tylko w stanie dodać, że patrzenie na boiskowe człapanie Eliasa to jak golenie się jednorazówką Wilkinsona, której wcześniej używała matka do depilacji okolic bikini. Gdyby Elias był koniem, a liga portugalska gonitwą na Służewcu, trener by go zastrzelił przekonany, że to biedne zwierze kona na oczach milionów widzów na całym świecie i trzeba skrócić jego męki.
Jak już wspomniałem nie mam zamiaru wyzłośliwiać się więcej na pojedynczych zawodnikach. Nie wiem, czy notki na blogu mają jakiś limit znaków, ale wiem, że opisywanie każdego zawodnika z osobna zajęłoby bardzo dużo czasu, poza tym przywołałem przykład Eliasa z jednego powodu - jego wypowiedzi, która moim zdaniem jest hańbiąca. Nie tyle dla zawodnika, co dla ludzi, którzy go na Alvalade sprowadzili.
Wczorajszy mecz z Rio Ave nie był żadnym podsumowaniem tego, beznadziejnego w sumie, roku. Ot, kolejny mecz, w którym dziury w obronie przypominały leje po bombach na terenie pustynnego poligonu w Nevadzie, pomocnicy nie pomagali a napastnik nie atakował. Bardzo szybko, bo w ciągu 6 miesięcy, Sporting z półki europejskiej (półfinał UEFA Europa League) ześlizgnął się na półkę zespołów walczących o utrzymanie w swoich ligach. 2 zwycięstwa w 12 meczach to po prostu wstyd, za który ktoś musi odpowiedzieć.
Kończąc tytułową myśl. Jedziemy rzęchem bez hamulców i kierownicy, w dodatku w dół stromej drogi, na końcu kórej jest przepaść. Na tej drodze nie potrafimy wyminąć wielkich dziur (porażki w LE, Puchar Portugalii, Liga, Puchar Ligi). Jedyne co nas może uratować, to poświęcenie kilku pasażerów, którzy wyskoczą z auta i spróbują je zatrzymać. Kto się poświęci? Ja stawiam na pijanego kierowcę. Skoro nie ma kierownicy, to jest niepotrzebny. Wszyscy wiecie o kim piszę.
.jpg)

Smutne ale prawdziwe... Gdzie te czasy z pięknymi golami Liedsona ?
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że bardzo dobrze to napisałeś. Zgadzam się z Tobą!
OdpowiedzUsuń