9 stycznia 2012

Marat, co z Tobą?

Kontuzje. Zmora piłkarzy. Niejednemu zawodnikowi złamały karierę, lub w brutalny sposób przestawiły ją na inne, nie do końca przez piłkarza pożądane, tory. Sporting ma w swoim składzie jednego takiego gagatka,który większość dotychczasowej kariery przy Alvalade spędził w gabinetach lekarskich niż na murawie. Powstaje realnym problem pod tytułem: "Co z nim zrobić?". Najlepszym wyjściem byłoby chyba cudowne ozdrowienie, choć wiemy, że to niemożliwe. Co więc klub musi zrobić z Maratem Izmailovem, który w meczu z Porto znów doznał kontuzji? Moja odpowiedź jest prost i brutalna zarazem. Jak najszybciej sprzedać.

Nie ma co się bawić w sentymenty, skoro Sporting stoi w tym sezonie przed poważnym wyzwaniem, jakim jest zdobycie w końcu jakiegoś trofeum. Opieranie gry ofensywnej na zawodnikach mocno podatnych na kontuzje może się źle skończyć. Derlei, Matias, Djalo a ostatnio Vukcević i Izmailov - ciągle coś. Jak nie rzepka, to udo, łydka albo plecy. Problem z Izmailovem jest chyba nierozwiązywalny, bo jego mecz z Porto był właściwie drugim po kontuzji i znowu po kilkudziesięciu minutach spędzonych na boisku musiał je opuścić. W tym czasie jednak rzeczywiście pokazał, że jeśli będzie w pełni sił, może stanowić poważne zagrożenie dla bramki drużyny przeciwnej. I właśnie z tego powodu Sporting powinien go sprzedać, jakikolwiek zarobek na nim to raczej jedyny pożytek jaki może mieć klub z tego piłkarza. Jeśli Marat posypie się kompletnie Lwy nie wezmą za niego ani złotówki.

P.S. A tu Marat Izmailov pokazujący Joao Moutinho czym jest Sporting i szacunek dla klubu i kibiców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz