20 maja 2011

Wielkie podsumowanie sezonu 2010/2011 cz.1

... i parę uwag na temat drużyny Sporting Lizbona.
Sezon był szczęśliwy dla ekipy FC Porto. Naprawdę, nie przypominam sobie sytuacji, w której którakolwiek z lig zakończyłaby się z taką przewagą lidera nad wicemistrzem. Warto przypomnieć, że "Smoki" zajęły pierwsze miejsce po 27 zwycięstwach i 3 remisach. Zespół Andre Villasa-Boasa nie przegrał w tym sezonie w Liga Sagres ani razu! Coś niesamowitego. Nie chcę przez to powiedzieć, że Porto miało szczęście, o nie. Po prostu okazało się zbyt silne dla Benfiki i Sportingu, jak również dla drugiego finalisty UEFA Europa League - Sportingu Braga. Benfiki, która zawaliła kompletnie początek sezonu, Sportingu, który przez cały sezon grał w kratkę i teraz bliżej mu raczej do ligowych średniaków pokroju Pacos de Ferreira, niż do zespołu walczącego o mistrzostwo, Sportingu Braga, który grał równie w kratkę jak Sporting Lizbona, ale poległ w decydującym meczu w ostatniej kolejce, właśnie z ekipą "Lwów".

Ekipy Porto nie ma co podsumowywać, mimo wszystko życzę im końcowego triumfu w UEFA Europa League,bo są ekipą wziętą jakby z kosmosu. Są przede wszystkim nieprawdopodobnie skuteczni, a to oczywiście cieszy kibiców, którzy dzięki takim zawodnikom jak Falcao i Hulk mogą oglądać więcej bramek. Natomiast wielkie podsumowanie będzie dotyczyło w większości Sportingu Lizbona. Pozycja po pozycji, piłkarz po piłkarzu, a na końcu trener, a właściwie dwóch, którym w tym sezonie było dane prowadzić ekipę ze stolicy Portugalii, ale na początku chciałbym ocenić wyróżniających się piłkarzy Sportingu. Zawodników, którzy powinni stanowić o sile tego zespołu - niestety w tym sezonie bywało z tym różnie.

Rui Patricio
W tym sezonie w większości spotkań spisywał się solidnie, jednakże nie ustrzegł się błędów. Najważniejsze, że zawinił przynajmniej przy jednej bramce w pojedynku Sporting - Pacos Ferreira. Bramka wyglądała tak.

Pewnie powiecie, że Rui nie miał przy tej bramce nic do powiedzenia, a ja będę upierał się przy stwierdzeniu, że miał wystarczająco dużo czasu na interwencję. Zresztą ten mecz, a właściwie jego rozstrzygnięcie, przelało czarę goryczy. Do dymisji podał się prezydent Sportingu Jose Eduardo Bettencourt, który stwierdził, że "bardzo kocha Sporting i dlatego odchodzi". Pod koniec rundy wiosennej Rui Patricio udowodnił, że można na niego liczyć i, co najważniejsze, potrafi on w pojedynkę wygrać Sportingowi mecz. Podsumowując. Mimo, iż Patricio trafiały się gorsze momenty, to jednak udowodnił, że w tym momencie nie ma potrzeby poszukiwania lepszego goalkeepera. Może Rui nie jest zbyt solidny, ale Rui w formie to absolutnie najlepszy bramkarz grający w Portugalii. Równać mu się może tylko Artur ze Sportingu Braga.

Polga
To nie był udany sezon dla brazylijskiego stopera. W tym sezonie zagrał w 20 spotkaniach i, krótko mówiąc, nie zachwycał swoją grą. Często gubił krycie, spóźniał się w interwencjach i wprowadzał ogólną nerwowość w poczynaniach linii obronnej Sportingu. Miała być stabilizacja, spokój i doświadczenie, a były gwałtowne, nieprzemyślane decyzje, niesolidność i ogólna klapa, nie zmieni tego obrazu występ przeciwko Bradze w ostatniej kolejce. Po sezonie powinien opuścić Alvalade a w jego miejsce prawdopodobnie zostanie sprowadzony Alberto Rodriguez.

Evaldo
Zawodnik grający zupełnie w kratkę. Raz grał, raz nie, a jeśli już grał, to niezłe występy przeplatał fatalnymi, tych drugich było zresztą więcej. Miał być wzmocnieniem, ale nic z tego nie wyszło, dziś na Alvalade nikt nie ma chyba wątpliwości, że nie jest to zawodnik na miarę zespołu ubiegającego się co sezon o miano najlepszej drużyny w kraju. 

Joao Perreira
Absolutny top wśród zawodników Sportingu. Biega, stara się, dogrywa, odbiera, dorzuca piłki, czasem nawet coś strzeli. Spośród wszystkich zawodników "Lwów" grał w tym sezonie najrówniej, oczywiście do czasu odniesienia kontuzji. Absolutnie zasłużył na miano reprezentanta kraju w którym występuje.

Valdes
Zawodnik z ciągiem na bramkę, który w kilkunastu meczach Sportingu w tym sezonie naprawdę "robił różnicę". Mimo chwilowych przestojów należy go zaliczyć do skromnego grona udanych transferów dokonanych przez włodarzy klubu z Lizbony. Zawodników grających z takim zaangażowaniem potrzeba Sportingowi w większej liczbie. Ogromny plus.

Alberto Zapater
Przyszedł do Sportingu w rozliczeniu za Miguela Veloso, ulubieńca kibiców z Alvalade. Stawiano przed nim duże oczekiwania, może nie koniecznie chciano, by zastąpił Miguela, ale by przynajmniej powalczył o wyjściową jedenastkę. I dziś, po zakończonym sezonie, ja uznaję, że Zapater jest dla Sportingu wzmocnieniem. Gra dość wolno i czasem zbyt topornie jak na Hiszpana, ale za to zaangażowania mu odmówić nie sposób. Troszeczkę gorsza końcówka sezonu nie powinna mieć wpływu na jego dalszą karierę w Sportingu.

Helder Postiga
Nasz jedyny, zdrowy i w miarę skuteczny snajper, który w Sportingu musi pełnić rolę zbawiciela trochę nie z własnej woli. Po sprzedaniu przez Sporting żywej legendy klubu - Liedsona, Postiga pozostaje jedynym w miarę skutecznym egzekutorem w kadrze zespołu. Nie można tego niestety powiedzieć (na razie) o Saleiro czy Salomao, którzy są uważani za olbrzymie talenty. Na Alvalade czekają na prawdziwego egzekutora i nie jest to Sinama-Pongolle ;-)

Na oddzielny fragment notki zasługuje Simon Vukcevic. W tym sezonie błysnął raptem w kilku meczach, ale nie uważam, żeby się jakoś specjalnie starał. To jest zawodnik, który już od bodajże trzech sezonów nie potrafi skupić się na piłce, ciągle miewa fochy, niczym mała dziewczynka. A to nie podoba mu się zapis w kontrakcie, a to spóźnia się na treningi, a to zabaluje. Nie chciałbym, by swoją postawą psuł atmosferę w szatni Sportingu i dlatego jestem przekonany co do tego, że Simon powinien opuścić Alvalade jak najszybciej.

Yannick Djalo, tak bardzo chwalony przez niektórych kibiców Sportingu, rozegrał oczywiście kilka niezłych spotkań pod koniec rundy wiosennej. Jednak przez większość sezonu albo nie grał, albo zawodził, więc z jego oceną się wstrzymuję.
c.d.n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz