Mecze Pucharu Ligi nie są zwykle widowiskami, które porywają tłumy przed telewizory i robią tym tłumom sieczkę z mózgu. Chociaż nie, niektóre spotkania - głównie z udziałem zespołów z dołu tabeli - taką sieczkę zrobić potrafią. Polski odpowiednik portugalskiego Taca da Liga - Puchar Ekstraklasy też nie cieszył się zbytnim poważaniem zarówno wśród zawodników, jak i trenerów, którzy w tych meczach zwykle wystawiali głębokie rezerwy. Przez trenera Franciszka Smudę Puchar Ekstraklasy został kiedyś nazwany "Pucharem pasztetowej", co według "smudowej logiki" miało dezawuować system rozgrywek. Nie wiadomo na ile ta szydera miała wpływ na późniejsze losy rozgrywek, faktem jest, że od kilku sezonów do nich nie dochodzi.
Wracając do portugalskiego Taca da Liga - również nie cieszą się one specjalnym poważaniem wśród trenerów, zawodników i kibiców, ale ciągle są rozgrywane. Choćby dzięki takim, zwykle mało ważnym, meczom szanse na powrót do pierwszego składu mają zawodnicy wracający do zespołów po kontuzjach. Dziś - właśnie po kontuzji - do składu wrócił Ricky van Wolfswinkel i ... nie pokazał niczego godnego uwagi. Inna sprawa, że - tak jak już zaznaczałem w jednym z poprzednich tekstów - jest to napastnik, który żyje z podań partnerów z zespołu. Jeśli podań nie ma, to i skuteczność jest marna.
Cały mecz - abstrahując od wyniku - można określić jako popis fatalnej skuteczności i braku pomysłu. Parę akcji skrzydłami, mało ruchu w pomocy, zawodnicy, którzy pilnują swoich pozycji niczym niemieccy żołnierze na froncie. Pojęcie wymienności pozycji nie istnieje w ogóle, zostało odrzucone tuż po wyjściu na murawę. Sędzia nie sprzyja, a wręcz lekko stronniczo gwiżdże pod zespół gości i wynik jest taki, jaki jest. Jeśli do tego dołożymy dwie żółte, w konsekwencji czerwoną kartkę dla Onyewu, to rysuje się przed nami obraz nędzy i rozpaczy.
Nie wiem o co chodzi. Paciencia podejmuje idiotyczne decyzje, jak na przykład wymiana defensywnego pomocnika na... defensywnego pomocnika, kiedy przegrywamy i gramy w "10" po czerwieni dla Amerykanina. Wydawało mi się, że akurat w tym meczu - ostatnim w fazie grupowej - potrzebujemy wygranej, a w kontekście całego Taca da Portugal - trofeum. Trener, ale głównie zespół, rozwiał wszelkie wątpliwości. W ciągu kilku dni oprócz szans na mistrzostwo Portugalii stracił szansę na drugie w tym roku trofeum. Grunt pod nogami Paciencii zaczyna się palić. W dodatku klub jest w niewesołej sytuacji finansowej (medialne doniesienia o długach sięgających prawie 300 milionów Euro okazały się prawdziwe - potwierdził je ostatnio prezydent Gidinho Lopes), co również nie jest czynnikiem sprzyjającym w walce o punkty na jakimkolwiek polu.
Może momentem przełomowym będą mecze z Legią w Lidze Europy? Warszawski zespół nie dokonał żadnych wzmocnień przed europejskimi rozgrywkami, a wręcz się osłabił. Problem w tym, że Sporting również jest słaby. Zarówno w kasie, jak i na boisku, ale fani ciągle wierzą. Dziś na meczu w mało znaczącym Pucharze Ligi pojawiło się ich na Alvalade 28 081.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz