30 stycznia 2011

Przegrana na własne życzenie (Estoril-Sporting 2:1)

Spotkanie z Estoril Praia miało to do siebie, że Sporting nie musiał go wcale wygrywać, by zająć pierwsze miejsce w grupie D Pucharu Ligi Portugalskiej. Bardzo prawdopodobne więc było,że "Lwy" wybiegną w mocno rezerwowym składzie, a trener Paulo Sergio da szansę zawodnikom, których wolą jest występować w pierwszym składzie.

Sporting Lizbona
Tiago - Abel, Torsiglieri, Nuno Andre Coelho, Grimi - Pedro Mendes, Joao Perreira, Matias, Zapater, Salomao - Saleiro

Niestety okazało się, że rezerwowy skład Sportingu to za mało dla dzielnego drugoligowca.Estoril przez większość meczu nie miało problemów z tym, by swobodnie rozgrywać piłkę w środku pola, za co główną winę ponoszą Alberto Zapater i Pedro Mendes. Pierwszy był zupełnie niewidoczny na boisku i w niczym nie przypominał zawodnika sprzed niemalże tygodnia, bohatera meczu z Maritimo. Drugi natomiast postanowił chyba uciąć sobie dziewięćdziesięciominutową drzemkę na stojąco. Niemrawo pogrywali też Joao Pereira, którego akcje skrzydłem wołały o pomstę do nieba, nie wspominając już o tym, że miał chyba też parę zadań w defensywie, z których nie wywiązywał się ani trochę.

Zaczęło się niewinnie, bo już w 4. minucie Abel pięknym strzałem wyprowadził "Lwy" na prowadzenie. Niestety, to było wszystko co Sporting pokazał w pierwszej połowie. Chwilę później sędzia podyktował karnego za rzekomy faul Nuno Andre Coelho na zawodniku Estoril i było 1-1. Następnie klka dobrych akcji przeprowadził rozgrywający swoje pierwsze spotkanie po kontuzji Matias Fernandez, ale brakowało dokładności - widać, że piłkarz ten potrzebuje jeszcze trochę treningów i ogrania z drużyną, zanim zacznie grać na swoim normalnym poziomie.

W drugiej połowie obraz nie uległ zmianie, chociaż po zastanowieniu można powiedzieć, że się pogorszył. Najpierw obrońcy Sportingu do spółki z Pedro Mendesem doprowadzili do kontrataku Estoril, Tiago fauował napastnika gospodarzy, sędzia najpierw podyktował rzut karny, bramkarz "Lwów" zaczął protestować i został ukarany czerwoną kartką. W bramce pojawił się Rui Patricio, boisko opuścił bezproduktywny tego wieczoru Salomao. Niestety, Estoril wykorzystało "prezent" w postaci drugiego rzutu karnego i dowiozło ten wynik do końca.

Zresztą - najlepiej będzie to widać na skrócie z meczu.

Porażka 2-1 z drugoligowcem z Estoril to może i wstyd, ale wstyd wkalkulowany w rozgrywki Pucharu Ligi. Nie od dziś wiadomo, że najważniejsze są dla Sportingu rozgrywki Liga Sagres, w drugiej kolejności dobry występ w UEFA Europa League a Puchar Ligi "Lwy" postarają się zdobyć jak najmniejszym nakładem sił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz